Aktualności

Rozmowa z Julią Szmyt (GPRiRT) - reżyserką spektaklu "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek"

Czuła opowieść o życiowej odwadze i o tym, że warto iść swoją drogą…

Z Julią Szmyt*, reżyserką spektaklu „Niesamowite przygody skarpetek” rozmawia Ewa Oleś

Czy jako reżyserka często sięgasz po literaturę dziecięcą, czy raczej nie dzielisz tego w ten sposób i szukasz po prostu tematów, które Cię interesują?

Realizuję wiele projektów dla dzieci, ale tworzę także spektakle dla dorosłych. Mimo to, muszę przyznać, że najmłodsza publiczność jest mi szczególnie bliska. Prowadzę również warsztaty dla dzieci i młodzieży, co pozwala mi poznawać ich świat z różnych perspektyw. Poza tym uwielbiam literaturę dziecięcą – nie tylko czytałam ją swoim synom, gdy byli mali, ale teraz sama sięgam po nią dla własnej przyjemności. Świat dziecięcej wyobraźni jest fascynujący.

Czy dziecięca widownia jest bardziej wymagająca niż dorosła?

Myślę, że tak, ponieważ jest bardzo szczera. Dzieci reagują na bieżąco na to, co widzą na scenie i natychmiast weryfikują, czy spektakl im się podoba, czy nie.

Traktuję pracę z dziećmi jako formę alternatywnej edukacji, ponieważ mam pewne zastrzeżenia do tradycyjnego, szkolnego systemu nauczania. Uważam, że niezwykle istotne jest rozwijanie dziecięcej wyobraźni oraz pokazywanie im różnych perspektyw patrzenia na świat.

„Niesamowite przygody skarpetek” to opowieść adresowana właściwie do widzów w każdym wieku. Czy znałaś książkę Justyny Bednarek wcześniej, czy poznałaś ją szukając tekstu do realizacji?

Po raz pierwszy zetknęłam się z nią, gdy okazało się, że jest lekturą mojego młodszego syna. Bardzo mnie rozbawiła, a sam temat znikających skarpet, a właściwie to, gdzie one znikają, wydał mi się dowcipny.

Tak, wszyscy możemy się utożsamić z problemem znikających skarpet. (śmiech)

I właśnie dlatego ten tekst jest tak uniwersalny.
A mówiąc poważniej, urzekło mnie to, w jaki sposób, Justyna Bednarek – ożywia formy nieożywione.
Fabuła jest wyjątkowa, zwłaszcza jeśli chodzi o bohaterów opowieści. W znanych nam bajkach często pojawiały się spersonifikowane zwierzęta, stwory czy rośliny, ale… skarpety? Pomysł, by tchnąć w nie życie i nadać im konkretne cechy, to bardzo dobry pomysł. Justyna Bednarek stworzyła świat, w którym skarpety ruszają w drogę, podążając za swoimi marzeniami. Zdobywają się na odwagę, aby zmienić swoje życie na lepsze. I to mnie zarówno wzrusza, jak i bawi, bo wchodzimy w opowieści o życiu skarpet na wyższy poziom abstrakcji.

Książkę Justyny Bednarek, scenicznie opracowała, czyli dokonała adaptacji, dramaturżka – Zuzanna Bojda. Myślę, że miała przed sobą trudne zadanie, aby przenieść ten specyficzny świat opowieści na język teatru.

Z pewnością. To na pierwszy rzut oka jest bardzo niesceniczny utwór. Mamy dziesięć przygód skarpetek, z których każda jest właściwie osobną historią, a one same nie łączą się ze sobą w oczywisty sposób. To zawsze stanowi wyzwanie dla dramaturga i reżysera. Musiałyśmy znaleźć sposób, by te skarpety mogły się spotkać w jednym miejscu. Razem z Zuzanną  wymyśliłyśmy przestrzeń, która nie wynika bezpośrednio z książki, ale odpowiada potrzebom sceny. Nasi bohaterowie spotykają się na Kongresie Skarpet, który odbywa się, co sto prań. I co sto prań dziesięć skarpet opowiada o swoich przygodach.

Ten świat opowieści jest bardzo barwny i szybki.

Tak, nie ma tam klasycznie zarysowanego życia poszczególnych bohaterów, które pozwalałoby rozwijać postacie, czy pracować nad każdą z nich odrębnie. Dostrzegam w tej bajce pewną komiksowość, ponieważ postaci są zarysowane grubą kreską. Nie ma tu miejsca na głębsze psychologizowanie – wszystko jest proste, bezpośrednie i dynamiczne.

Co wyróżnia tę opowieść na tle klasycznych bajek, baśni, które znamy od dziecka?

Nie dostrzegam tutaj nadmiernego dydaktyzmu ani, prymatu dorosłych. Główna myśl, która przyświecała nam z Zuzanną podczas tworzenia adaptacji, ogniskowała się na tym, aby poprzez tę opowieść pokazać dzieciom, że warto podążać za swoimi marzeniami i że naszą siłą jest odwaga. Jeśli znaleźliśmy się w sytuacji, która nam nie odpowiada, zawsze możemy znaleźć w sobie odwagę, żeby spróbować z niej wyjść. Co jeszcze jest wyjątkowe w tej opowieści, to fakt, że pokazuje różnorodność dróg, jakie wybrały skarpety. Każda z nich miała inne marzenia i potrzeby. Jedna chciała zostać gwiazdą filmową, druga politykiem. A trzecia pragnęła po prostu miłości więc znalazła małe, szare myszki, przytuliła je i stała się ich mamą. Te historie są tak różnorodne, jak różne są ludzkie pragnienia. To naprawdę ważne, by słuchać siebie i zwracać uwagę na to, czego my sami chcemy od życia. I najważniejsza rzecz, że dziecko też ma głos… Dorosły oczywiście jest obecny obok, jako mentor i wsparcie, ale nie jako osoba, która narzuca dziecku, czego powinno chcieć.

W bajkach klasycznych dorosły często pełnił rolę bezwzględnego autorytetu, a narracja pełna była lęku i strachu, podczas gdy dziecko było całkowicie uzależnione od dorosłych i ich światopoglądu.

Myślę, że nasze postrzeganie dzieci oraz ich roli w społeczeństwie, a także sposób ich edukowania, zmienia się. Wzory te coraz częściej czerpiemy z krajów Północy, szczególnie ze Skandynawii. W naszej adaptacji, Zuzanna Bojda, dała małej bohaterce, Basi, dużą autonomię. To ona staje się kluczową postacią tej historii, nie dorosły. Wypowiada swoje zdanie, poddaje świat refleksji. I nie jest to ani infantylne, ani naiwne.

W tej opowieści pojawiają się także wątki mniej bajkowe, które nawiązują do naszego tu i teraz.

 Mamy postać bezdomnego, który niesie ze sobą smutną historię. Dotykamy w ten sposób drugiej strony życia, choć i tam wkrada się odrobina bajkowości, ponieważ ten bezdomny okazuje się…królem.Rzeczywistość i świat bajkowy przeplatają się ze sobą. Skarpetki wychodzą także do świata ludzi. Na przykład Skarpeta-Polityk rozwiązuje problemy kłócących się manifestantów. To bardzo współczesny motyw, prawda? To znaczy raczej manifestacje, niż politycy rozwiązujący problemy. (śmiech)

Czy praca dydaktyczna z dziećmi pomaga Ci, jako reżyserce, lepiej zrozumieć ich świat?

Tak, zdecydowanie. Chciałabym, żeby spektakle, które realizuję, dawały młodym widzom przestrzeń do refleksji nad tym, kim są i jak funkcjonują w świecie. Często „podsłuchuję” rozmowy dzieci z rodzicami po spektaklach, a także spotykam się z nimi i dyskutuję na tematy związane z tym, co widzieli na scenie.

Jakbyś miała w krótkiej notatce napisać jakie jest najważniejsze przesłanie tej sztuki, to brzmiałoby to...

Najważniejsze przesłanie tej sztuki, to zachęta do odwagi – by podążać za swoimi marzeniami, słuchać własnych potrzeb i mieć siłę, aby zmieniać rzeczywistość, jeśli ta, w której się znajdujemy, nam nie odpowiada.

Dla mnie jest to także opowieść o czułości – nie tylko względem drugiego człowieka, ale też zwierząt i przyrody.

Tak, to prawda, bo każda z poszczególnych historii odkrywa kolejne piękne karty.

Bardzo wzruszająco jest na przykład pokazana miłość, która połączyła Szarą Skarpetę z myszkami, czy to jak ciepła skarpeta otuliła bezdomnego…

Kiedy powiedziałam znajomym dzieciom, że wystawiamy ‚,Niesamowite przygody skarpetek”, były zachwycone. Jednak jedno pytanie pojawiało się niemal za każdym razem: ‚,Ale jak te skarpety będą występować na scenie?’’ I rzeczywiście, to pytanie również mnie frapuje.

To ogromne wyzwanie! Scenografią i kostiumami zajmuje się Ewa Gdowiok. Pod jej okiem pracują teatralni modelatorzy oraz krawcowe. Ewa wypracowała pewien kompromis, aby skarpety na scenie miały odpowiednią formę, a jednocześnie twarz aktora nie była zakryta. Bo aktor bez twarzy to nie jest najlepsze rozwiązanie (śmiech). Ewa oparła konstrukcje kostiumów na stelażach i gąbkach. Każda skarpeta będzie miała inną formę, dopasowaną do charakteru tej postaci. Reszty nie zdradzę…

Z Ewą Gdowiok pracujecie po raz kolejny?
Spotkałyśmy się wiele lat temu na planie Teatroteki, gdzie Ewa była scenografką, a ja asystowałam reżyserowi. Współpracowałyśmy również przy sztuce Delicja w Teatrze Lalek „Pleciuga” w Szczecinie, a ostatnio przy eksperymentalnej operze binauralnej dla dzieci pt. „Barwy i Słyszki”, która została zaprezentowana podczas Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień.

Powiedzmy o pozostałych, ale nie mniej ważnych, realizatorach.  Muzykę do spektaklu tworzy Maurycy Zimmermann, znany również jako mooryc.

Z Maurycym współpracujemy przy tworzeniu spektakli od dawna. Bardzo dobrze się znamy i to sprawia, że rozmowa o muzyce przychodzi nam łatwo. Maurycy tworzy wspaniałe światy muzyczne.Jako twórca zajmuje się także designem dźwięku, czyli projektowaniem i przestrzennym rozmieszczaniem dźwięków. Pracowaliśmy wspólnie nad spektaklem binauralnym.                                    

Czyli jakim?

Nagrania binauralne to technika nagrywania dźwięku, która pozwala słuchaczowi słuchającemu nagrania zachować wrażenie przestrzenności tego dźwięku. Ta metoda symuluje sposób, w jaki ludzkie uszy odbierają dźwięki z różnych kierunków i odległości, co pozwala na doświadczenie wrażenia przestrzennego i realistycznego dźwięku.

W gronie realizatorów znaleźli się także Zuzanna Bojda i Damian Pawella.

Adaptację, o której wielokrotnie już wspominałam, stworzyła dramaturżka – Zuzanna Bojda, z którą także bardzo dobrze się znamy i rozumiemy i po raz kolejny mamy okazję współpracować.Damian Pawella z kolei, to reżyser światła, którego talent bardzo cenię. On nie oświetla przestrzeni, on ją światłem wyczarowuje. Przed realizacją zawsze dyskutujemy, wspólnie wymyślamy różne rozwiązania, ale to jego wyobraźnia, kreatywność i wrażliwość tworzą zupełnie nowe światy.                                      

Czy  w swoim dorobku masz również duże, wieloobsadowe widowiska?

Z dużą formą teatralną miałam do czynienia przy wspomnianej Delicji. Spektakl wystawiano w dwóch wersjach: jedna była grana z Orkiestrą Filharmonii Szczecińskiej w gmachu filharmonii, a druga – w Teatrze Pleciuga, gdzie dźwięk odtwarzany był z offu. Doświadczenie pracy z orkiestrą symfoniczną było niesamowite!

W takim przypadku, na ile reżyser ma wpływ na kształt przedsięwzięcia, a na ile dyrygent?

W tego typu spektaklach jest wyraźna hierarchia… Duża część odpowiedzialności za kształt muzyczny przedsięwzięcia leży w rękach kompozytora i dyrygenta. Jednak nad tym przedstawieniem pracował świetny i zgrany zespół, więc nie było problemu ani z podziałem obowiązków, ani z osiągnięciem kompromisu.

Dziękuję za rozmowę

*Julia Szmyt – absolwentka Reżyserii w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, absolwentka Kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, absolwentka Podyplomowego Studium Coachingu w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie oraz w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej w Warszawie, absolwentka Szkoły Analizy Transakcyjnej w Ośrodku Aion w Poznaniu. Trzykrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dwukrotna stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego. Stypendystka Stowarzyszenia Autorów ZAIKS. Jako aktorka i reżyserka realizuje przedsięwzięcia artystyczne z dziedziny teatru, happeningu i filmu skierowane do widzów dorosłych i dzieci. Wykłada na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu i w Poznańskiej Szkole Filmowej. Prowadzi warsztaty artystyczne oraz szkolenia z zakresu porozumienia w konflikcie, przyjaznej komunikacji, motywowania i określania celu, o emocjach i empatii, o tolerancji, międzykulturowe oraz coaching (grupowy, life, porozumienia w konflikcie) – pracuje z dziećmi i dorosłymi. Od 2022 roku członkini zarządu, a od 2024 wice przewodnicząca zarządu Gildii Polskich Reżyserek i Reżyserów Teatralnych. Zajmuje się też refleksologią.