Z premedytacją czy nieumyślnie? Rozmowa z reżyserką spektaklu „Zbrodnia” Teatru Polskiego w Bielsku Białej, Eweliną Marciniak
Był sobie student o nazwisku Gombrowicz, który pod koniec lat 20. XX wieku rozpisał się na temat „dwuznaczności uczucia i tego, jak sztuczna i fałszywa sytuacja dobywa z ludzi rzeczy okropne, o których im się nie śniło”. Powstała w ten sposób przewrotna refleksja nad ludzką naturą, tak lekka w swojej formie, zabawna zarazem, wciągająca, że wreszcie nie oparł się jej teatr i tchnął w nią sceniczne życie.
Paradoksalnie może, z początku zapomniana historia debiutującego pisarza, w nowym wieku jakby zyskała na aktualności, znajdując przykładowo swoje miejsce w repertuarze Teatru Korez w K-cach w 2003 roku czy dając impuls do pracy Rafałowi Sisickiemu w 2005 roku.
Obecna aktualnie na afiszach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej Zbrodnia bierze również za swój punkt wyjścia kilka młodzieńczych pomysłów Gombrowicza, by jednak pójść w całkiem inną stronę. Czy to z premedytacją czy nieumyślnie, z jakim zamiarem, zamysłem, ukrytym dnem, intencją, dowiemy się od samej reżyserki spektaklu, studentki reżyserii krakowskiej PWST, europeistyki na UJ, absolwentki dramatologii UJ – Eweliny Marciniak.
KATARZYNA GRZESIAK: W Pani najnowszej realizacji reżyserskiej Zbrodnia, której premiera miała miejsce 3 marca 2012 w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, uwagę przykuwa od pierwszej chwili podtytuł Kryminał inspirowany opowiadaniem Witolda Gombrowicza „Zbrodnia z premedytacją”, tymczasem szybko okaże się, że nie tylko poprzez swoją tematykę, ale i nade wszystko formę, bielska inscenizacja niewiele, a właściwie poza pierwszą partią dialogów, nic nie ma wspólnego z Gombrowiczem. Czy jest to pochopne odczucie? W czym przejawia się inspiracja pisarzem?
EWELINA MARCINIAK: Nie chodzi nawet o pierwszą partię dialogów. To prawda, że początkowa sytuacja spektaklu najbliżej styka się z gombrowiczowskim opowiadaniem. Jednakże dzieje się tak dlatego, że inspiracja Gombrowiczem opiera się przede wszystkim na wyborze sytuacji. Ojciec nie żyje, „w zamian” pojawia się detektyw i rozpoczyna śledztwo. Druga „wzięta z Gombrowicza” sytuacja to syn Antoni, który zamknął się w kredensie i nie wychodzi stamtąd od śmierci ojca. Trzecią z kolei rzeczą, która spodobała nam się w Zbrodni z premedytacją jest niewyjaśnianie przyczyny zgonu. A przynajmniej niewyjaśnianie jej wprost. Postanowiliśmy pójść jeszcze dalej i wyjaśnić ją na kilka różnych sposobów.
K. G.: Czytając o Państwa spektaklu, natrafiłam na zdanie o tym, jak to opowiadanie Gombrowicza porusza temat kompleksu Edypa. O ile spektakl, owszem, czerpie pełnymi garściami z Freuda i elementów psychoanalizy, o tyle sam Gombrowicz nie mógłby się prawdopodobnie zgodzić z podobnym zaszufladkowaniem. Jego opowiadanie kryje całą gamę pobocznych subtelności i ostatecznie zmierza w innym kierunku. Skąd tymczasem tak mocne przesiąknięcie sztuki erotyzmem, zepchnięcie w sferę podświadomości pewnych pierwotnych pragnień? Czyją ręką i pod wpływem jakich inspiracji została nakreślona postać Córki?
E. M.: Myślę, że nie powinniśmy zastanawiać się nad tym co powiedziałby Gombrowicz. Tak jak sama pani zauważyła spektakl jest inspirowany opowiadaniem. Nie jest jednak inspirowany postacią Gombrowicza. Nie interesuje mnie rozmawianie o gębach i pupach, zwłaszcza, że wszystko co Gombrowicz w tej kwestii miał do powiedzenia zostało doskonale upupione. Inspiracja tym opowiadaniem dotyczy wątków, jednak zupełnie inaczej wypełnione są tu postacie. Nie są postaciami do końca realistycznymi, posługują się specyficznym językiem, prowokują nietypowe sytuacje. Nad wszystkim unosi się atmosfera żałoby. To chyba paraliżuje. Te postacie są właśnie takie. Trochę porażone. Cecylia także. Za cały tekst sztuki odpowiedzialny jest Michał Buszewicz, ja zaś za uruchomienie postaci na scenie. Tak było też z Cecylią.
K. G.: Niewątpliwie postać Córki Cecylii jest najbardziej złożoną kreacją całej inscenizacji, na wpół szaleńczy wzrok Jaśminy Polak, która wcieliła się w tę rolę, nie pozwala przejść obojętnym obok skrajności, które nią targają. Proszę opowiedzieć nam coś więcej o współpracy z tą młodą, wyróżniającą się aktorką. Czy szybko udało jej się poczuć emocje Cecylii, czy musiała stopniowo do nich dochodzić?
E. M.: Jaśmina jest niezwykle sprawną aktorką i niezwykle intuicyjną. Praca z nią polega oprócz stopniowego rozwoju postaci również na selekcji jej licznych pomysłów, które spontanicznie pojawiają się na scenie. Jaśmina bardzo szybko weszła w skórę Cecylii. Szybko się z nią zżyła, ale jednak jako Cecylia czasem mówi o sobie w trzeciej osobie.
K. G.:Atutem inscenizacji jest jej strona muzyczno-wokalna. Głębia głosu Marty Gzowskiej-Sawickiej, udział na żywo Marcina Nenko, świeżość wokalu Jaśminy Polak tworzą szczególną ramę dla rozgrywających się na scenie dramatów. Kto jest pomysłodawcą takiego rozwiązania oprawy muzycznej spektaklu? Czy aktorzy także mieli udział w tworzeniu jej koncepcji?
Katarzyna Grzesiak
E. M.: Największy udział w tworzeniu koncepcji muzycznej spektaklu miała scenografka Marta Stoces, to ona czuwała nad funkcją muzyki w spektaklu.
K. G.: Jest Pani początkującą reżyserką, jakie znaczenie w Pani dotychczasowym dorobku ma to przedstawienie? W czym różnią się doświadczenia, które z pewnością wyniesie Pani z pracy nad nim, od tych, które dostarczyła praca nad wcześniejszą sztuką?
E. M.: Na pewno było to dla mnie ciekawe doświadczenie z uwagi na pracę nad kondycją aktora, który musi zbudować tutaj bardzo specyficzny język sceniczny, z jednej strony bardzo formalny, z drugiej emocjonalny i czasem osobisty. I ten osobisty głos w improwizacji Jaśminy Polak jest dla mnie impulsem do kolejnej pracy scenicznej.
K. G.: Wracając jeszcze do Gombrowicza, jeden z najbardziej wnikliwych krytyków jego twórczości – Sławomir Mrożek – zarzucił mu, że finał operetki „gdzie powinny zacząć się najbardziej interesujące rzeczy” był „głuchy”. Nie zaczynają się, gdyż wyjść by należało poza stwarzanie, uwolnić zdarzenia spod intelektualnej kontroli. Tej intelektualnej kontroli jest też, niezależnie od Gombrowicza, sporo w sztuce Zbrodnia. Niełatwe pytanie dla Pani i Pani zespołu – czy finał nie stał się po części „głuchy”, czy treści, które miał przekazać wydźwięczały ze sceny? A może miewacie poczucie, że coś należałoby zmienić, czegoś ująć, czegoś dodać?
E. M.: Bardzo długo myśleliśmy o tym, jak rozwiązać finał i z czym zostawić widza. Ta ostania scena jest niedopowiedziana celowo, chcemy żeby to w widzu zrodziło się najwięcej pytań.
Swoboda interpretacji, którą reżyserka daje odbiorcy, zdaje się być specyfiką jej pracy z aktorami. Ewelina Marciniak należy bowiem do młodego pokolenia, które stawia na intuicję, improwizację, głos aktora. Teatr służący jej za wzór, to współczesna scena niemiecka z Christophem Schlingensiefem i Michaelem Thalmeierem na czele.
Z jakimi odpowiedziami „Zbrodnia” pozostawia swoją publiczność? Przekonać można się już w kwietniu wybierając się na spektakl do Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.
Dziękując reżyserce za wywiad, z premedytacją zachęcam do zmierzenia się ze światem tworzonym przez nią, Michała Buszewicza i resztę zespołu.