Prasa o spektaklu:
prasa o spektaklu:
"Rzecz o banalności miłości" Savyon Liebrecht to najlepsze od lat przedstawienie warszawskiego Teatru Dramatycznego. (…) Arendt we wspaniałej interpretacji Haliny Skoczyńskiej. Warto przypomnieć: to jest aktorka Jarockiego, Wajdy, Grzegorzewskiego, Miśkiewicza, jedna z największych, jakie mamy. Tylko w ostatnich latach mniej było ją widać, dlatego tym bardziej cieszy ten powrót na pierwszy plan. Tym bardziej że Skoczyńska daje w roli Arendt przejmujące studium samotności mimo swej pozycji, mimo intelektu, a może nawet przez niego. Jest na scenie niemal przez cały czas, prowadzi grę albo ją tylko obserwuje. Warto patrzeć w jej oczy, aby zobaczyć w nich przenikliwy smutek i rozczarowanie. Tym przede wszystkim, że filozofia i mądrość szczęścia nie dały, że książki zawiodły, bo życie jest gdzie indziej. Skoczyńska wspaniale rozkwita, kiedy podrzuca młodej Hannie jej kwestie. Wtedy na powrót jest młoda, znów wszystko przed nią. Wielka rola Skoczyńskiej stoi w centrum przedstawienia Kostrzewskiego. (…) Kostrzewski dopiero drugim swoim przedstawieniem pokazał, że nie interesuje go podążanie za stadem. Woli swój mały teatr. Mały i szlachetny.
/Dziennik Gazeta Prawna/
"Rzecz o banalności miłości" Savyon Liebrecht to na razie najciekawsza warszawska premiera ostatnich miesięcy, a rola Hannah Arendt w wykonaniu Haliny Skoczyńskiej jest kreacją potwierdzającą wielki talentu tej niedocenionej w stolicy wieloletniej gwiazdy scen Wrocławia. (…) W półtoragodzinnym spektaklu reżyserowanym przez Wawrzyńca Kostrzewskiego na małej scenie Teatru Dramatycznego Halina Skoczyńska daje pasjonujący obraz człowieka broniącego prawa do własnego zdania, do własnej odrębności, ale też do miłości. Miłości trudnej, czasem wręcz niemożliwej.
/Rzeczpospolita/
„To spektakl oszczędny, skupiony na aktorstwie, konwencjonalny.”
/Wprost/
„Gdybym miała przyznawać gwiazdki, przyznałabym "Rzeczy o banalności miłości" maksimum. (…) Ledwo weszłam na to przedstawienie, bo bilety wykupiono w mig. A oklaski? Były długie i na stojąco.
/Metro/
Hannę Arendt gra Halina Skoczyńska: skupiona, refleksyjna, zadumana, a jednocześnie bystra i czujna; od początku rozmowy z młodym Izraelczykiem Michaelem Ben Szadekiem (gra go, a także jego ojca w retrospektywach, Mateusz Weber) jest zainteresowana nim jako człowiekiem, chce wprowadzić „więcej symetrii we wzajemnych relacjach”, indaguje o życie, rodzinę, status. Jasno i dobitnie wykłada swe intelektualne racje, tak że rozumie ją nie tylko partner, ale cała widownia, choć proste to wcale nie jest. (…) Cudownie wypada Martyna Kowalik jako młoda Arendt: mądra, ale żarliwa, potrafiąca przed pełnym pretensji przyjacielem bronić swego prawa do namiętności. (…) Gdy wracałam do domu po spektaklu, było to dwa dni po opisywanych przeze mnie na tym portalu uroczystościach w rocznicę śmierci Zygmunta Hübnera. I tak sobie pomyślałam, że oto miałam przed oczami pracę reżyserską utrzymaną w duchu prac dawnych wybitnych reżyserów – Axera, Hübnera… Jest to typ reżyserii „przezroczystej”, ukrytej, nie takiej, co puszy się i miota, pcha na siłę na afisz. Reżyser (Wawrzyniec Kostrzewski – przyp. red.) działa logicznie, dlatego jego przedstawienie jest harmonijne, jasne, zrozumiałe, wyważone. Ciekawie opowiada frapującą i zagadkową historię. Płynnie porusza się na planie tego, co oparte na faktach, i tego, co dopisała wyobraźnia Savyon Liebrecht. Mówi o rzeczach powszechnych, lecz niełatwych: o miłości, sile ludzkiej myśli, upływającym czasie, etyce, potrzebie wartości prawdziwych i demaskowaniu fałszywych. Słowem – o ludziach i do ludzi.
/Teatralny.pl/