Jacek Sieradzki, „Zwierciadło”, luty 2015
„Tato leży na marach. Ale przykrywa go nie śmiertelny całun, tylko... wiolonczela. Syn stoi na proscenium, bezradnie ściska szyjkę kontrabasu. Wydobywa dźwięki jak znaki bezradności, jak niezadane pytania. Martwy ojciec odpowiada mu szerokimi pociągnięciami smyczka po strunach wiolonczeli.Ta scena spektaklu Małgorzaty Bogajewskiej zapiera dech urodą i poetycką mocą. Artur Pałyga, jeden z głównych dziś dostawców dramaturgii dla polskich scen, napisał przed laty ten utwór, którego punktem wyjścia miał być „List do ojca” Franza Kafki, ale sztuka odbiła w bok. To opowieść tocząca się gdzieś w peerelowskich zielonych garnizonach, spowiedź chłopaka, któremu ojciec, wojskowy trep, zgnoił dzieciństwo karykaturą tzw. męskiego wychowania. W ojcowskich zapędach popędliwy tatuś jest równie groźny co komiczny i widownia pół spektaklu bawi się jak na dobrej farsie – aż do momentu, gdy troska o syna skończy się apopleksją i będzie jasne, że zimny wychów był wyrazem rozpaczliwie nieporadnej miłości. Czułej i raniącej. Piękne to przejście od groteski do wzruszenia grają Marcin Marcel Wiercichowski (Ojciec), Adam Szarek (Syn) i Anna Rokita (Matka) tudzież reszta ansamblu Bagateli na rozmaitych instrumentach wybrzdąkującego traumatyczno-sentymentalne tony dzieciństwa.”