Pustostan jest metaforą samotności człowieka. Premiera w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej
Teatr Polski w Bielsku-Białej zaprasza w ten weekend na premierę "Pustostanu" w reżyserii Agaty Puszcz. To groteskowy dramat rodzinny autorstwa Maliny Prześlugi.
Bohaterami sztuki są pozbawieni imion członkowie familii. Kolacja wigilijna, do której zgodnie z tradycją zasiadają, okazuje się być zarzewiem konfliktów. Czas, który w religii katolickiej jest czasem radosnego oczekiwania na przyjście na świat Zbawiciela, dla nich jest czasem oczekiwania na „Kevina samego w domu”. W dodatku zakłóca je nagłe przybycie niespodziewanego gościa.
Czym dzisiaj jest rodzina? Kim są dla siebie ludzie zasiadający przy tym stole? Co kryje się za fasadą naszych domów? Takie oto tematy do refleksji podsuną nam twórcy.
Premiera w sobotę, 20 maja. Kolejne spektakle od 21 do 27 maja. Bilety: 25-35 zł.
Rozmowa z Agatą Puszcz, reżyserką spektaklu
Marta Odziomek: Malina Prześluga jest znaną autorką sztuk dla dzieci i młodzieży. Coraz częściej jednak pisuje też dla dorosłego widza. W tym sezonie w naszym województwie mieliśmy okazję oglądać jej „Garnitur Prezydenta” w teatrze w Zabrzu – rzecz o rozpadzie: języka, Polski, świata. Za jaki temat autorka bierze się w „Pustostanie”?
Agata Puszcz: – W warstwie fabularnej „Pustostan” to dramat rozgrywający się w wieczór wigilijny. Bohaterem zbiorowym jest tu nieszczęśliwa rodzina znajdująca się w konflikcie. Jej bezimienni członkowie to raczej figury, typy postaci. Jest Tata, Mama, Córka, Syn i Babcia. Każdy z nich chce być kimś innym niż jest, wieść inne życie, zachowywać się inaczej. Winą za swoje niepowodzenia obarczają innych. Bohaterowie są na siebie skazani. Ale sami, na własną rękę, nie szukają wyjścia z sytuacji. Ich życie więc się nie zmienia, bo oni też się nie zmieniają. W ten wyjątkowy wieczór wigilijny czekają na... Kevina! Wierzą w niego.
Do Parku Śląskiego wracają śniadania na trawie
W spektaklu jest też obecny pies, który tego dnia mówi ludzkim głosem. I mówi takie pamiętne zdanie: „Kocham być kopanym. Kiedy się nie jest kopanym, to wtedy jest się szczęśliwym.” Jest bardzo do wszystkich ich przywiązany. Kocha bezwarunkowo, bez względu na wszystko.
Jest jeszcze jedna, tajemnicza postać – Gość, na którego czeka ów tradycyjny pusty talerz. Postać ta będzie katalizatorem konfliktu. Dla wszystkich będzie on kimś w rodzaju wybawiciela, wręcz Boga, który ma moc odmienić ich życie na lepsze.
Autorka sztuki przyznaje, że język „Pustostanu” jest dla niej bardzo ważny, ponieważ jego dekonstrukcja pociąga za sobą powolny rozpad rodziny.
– Sztuka autorstwa Maliny Prześlugi to – w pozytywnym sensie – dramat bardzo formalny. Nasuwa skojarzenia z tekstami Tadeusza Różewicza czy Sławomira Mrożka. Jest taki „teatralny”. Bohaterowie mówią na scenie rzeczy, których „nie mówią”, podobnie jak u Różewicza w sztuce „Świadkowie albo nasza mała stabilizacja”. A sam język, jakim jest pisany tekst, narzuca czy też prowokuje pewien określony rodzaj formy teatralnej, która polega na szukaniu przestrzeni między ludźmi – pustostan to bowiem bardziej rodzaj stanu ducha niż byt scenograficzny. Co więcej, ten język rozpada się równolegle – razem z rozpadem rodziny. Jest tu jednym z najważniejszych czynników, które wpływają na formę dramatu, a tym samym spektaklu.
Bohaterowie tej sztuki to ludzie nieszczęśliwi. Czy fakt, że żyją w Polsce, ma znaczenie?
– Autorka portretuje tradycyjny model rodziny. Żyją w uniwersalnym kraju, ale jest on bardzo mocno dookreślony w samej treści – z lewa mieszkają bogaci, z prawej głupcy, u góry jest woda. Mowa więc o Polsce, nie ma wątpliwości. Poza tym, o tym, że jesteśmy w Polsce, świadczą także rytuały, mentalność i przywiązanie do tradycji tej rodziny, choć akurat najmłodsze pokolenie pragnie się wyrwać z jej schematu. A rodzina, która jest pokazana na scenie, jest taka, jakich w Polsce wiele. Nie jest ani zamożna, ani biedna. Mówi frazesami, myśli schematami. Jest pusta w środku.
Wigilia, w ogóle jakakolwiek rodzinna uroczystość, to w Polsce okazja, by spotkać się w najbliższym gronie, ale i pokłócić. Przy wspólnym stole często puszczają nam nerwy, wybuchają na co dzień chowane urazy wobec bliskich. Wychodzą na jaw wbrew okolicznościom. I tak też dzieje się w „Pustostanie”.
Muzułmany to my. Po premierze w Teatrze Śląskim
Podkreśla się duży ładunek groteskowości dramatu Prześlugi. Podkreślacie go, czy też unikacie?
– Tak, tekst Prześlugi jest miejscami śmieszny i często groteskowy. Nie uciekam od tego, nie brnę w realizm. Co więcej, postanowiłam nawet wykorzystać tzw. didaskalia sztuki, które brzmią niczym poezja. Wykonują je w formie piosenek Syn i Córka, którzy na potrzeby spektaklu stworzyli zespół Pustostan. Oboje na żywo śpiewają hipsterskie songi, grając na syntezatorze. W efekcie powstaje taka kosmiczno-retro-futuro muzyka.
Pod względem scenograficznym również nie uciekamy w mały realizm. Zbudowaliśmy przestrzeń, którą sugeruje treść. Na scenie znajduje się scena obrotowa ze stołem, który też się kręci. Bohaterowie siedzą przy nim i się nie widzą, są całkiem sami, tak jak czują się całkiem sami. W pewnej chwili, tak jak rozpada się ta rodzina, rozpada się też i stół.